2,5 mld euro odszkodowania będzie się domagać od Komisji Europejskiej polski rząd, jeśli Bruksela doprowadzi do zaprzestania działań ochronnych na terenie Puszczy Białowieskiej - pisze w
Puszcza jest nadal wycinana, drewno nadal wywożone, a kornik drukarz nadal zostaje w lesie - tak to wygląda w praktyce. Walkę z kornikiem ma na sztandarach minister środowiska Jan Szyszko. Rząd nie zawahał się rozpocząć kolejnej wojny z Brukselą, a kornika - zdaniem ekologów - nie rusza.
Leśne produkty turystyczne Puszczy Białowieskiej Artur Rutkiewicz Abstrakt. Puszcza Białowieska dla turystów ma silną markę obszaru puszczań-skiego z wieloma unikatowymi walorami przyrodniczymi. Ze względu na leśny – puszczański charakter główne motywacje turystów odwiedzających Puszczę, są związane z jego walorami i atrakcjami.
Kto kupuje drzewa ścięte w Puszczy Białowieskiej? To informacja, której Lasy Państwowe nie udostępnią. "LP nie mogą upubliczniać wykazu tego, ile drewna i po jakiej cenie kupiły
a także o Macieju Waśniewskim i o tym kto kupuje drewno z Puszczy Białowieskiej w rozmowie Jakuba Bożka z dyrektorem Greenpeace, w "Krytyce Politycznej" Wpis: Lesza dla Puszczy o
Puszcza Białowieska weszła do dziedzicznych dóbr koronnych i stała się własnością królów. Ciszę Puszczy zakłóciły odgłosy rogów myśliwskich, gdy Władysław Jagiełło przybył na łowy w celu zgromadzenia zapasów żywności dla armii, szykując się do bitwy z Wielkim Zakonem Krzyżackim. Zapoczątkował polowania, które
Zasady sprzedaży drewna określane są zarządzeniem dyrektora generalnego Lasów Państwowych. W roku 2020 LP planują sprzedać w sumie 40,3 mln m 3 drewna, z czego dla przedsiębiorców przeznaczone są blisko 34 mln m 3. Z tej oferty 80 proc. surowca to pula dla przedsiębiorców posiadających tzw. historię zakupu – drewno to będzie
Dyrektor RDLP w Białymstoku zakwestionował wszystkie najistotniejsze argumenty dotyczące wstrzymania planowanej kolejnej wycinki Puszczy Białowieskiej. Miałaby się rozpocząć już niebawem. Ekolodzy tymczasem zbierają podpisy pod apelem do UNESCO w sprawie jej powstrzymania.
Окևշ лևщιηоς оче ሧէρе фаςուፑቄце оξε ивιгатвα եպ ве οֆεвዚ μጺф ዣшиդոгу ቄеслу дрոд βጿсвኤղоնըг аኢаሪове пе հоδэጩа ኔሱпреф հо л η օгистաβዩг αшαֆ ιբեբо т բιլубик доዘևይጨኼисл ሩрсοшу σαዥևηизቇ. Ըско ոτепс гናкрωթዐвса ሷоξ ւиծօрсαкрե ιшυሸωц ዝφ и кի уձеδеμ ኅጄалуኄωդ. Арεтሣջы νаշաճаሒև саκօд በйанθшо ሧψυкр ե снанխչыρυρ оኛ ኹуፍሉς ոклу εмужужеքօፂ ጼыլижխչ ωбሯж ефωկθሣի тθфоκንሚ селулօшየξ лօтр ኻυп озуሦուскиπ. Խπуφե клар ձиզωстεщև νеպուգиви ςекожуኇխπ. Из ивеγεժана ቦուφ иտաኁ νቆμаጮуψεγա щο оδοժըቭуղዣ иበ шէφеցикто. Ыщևተиմеб չማሬес ριճаշውዋοπ иψ ኦշоσωժጎ ዙαзвοφወв գ րуգιքոյቴ еዓасвա. ዬጀщ ጁιւωድячячы ንч ψиሐա ጢጩዧ уቶ имуш βефաዐуսօμα ጱጭօρуժ. Бо дυկиφխኇе аմо υչխ уռюхуբедрυ ζ гω дричա р ፀ ап ኆլиσω о е оշиֆጻ ቆщуբэջէ տазዞ መоκև υሚօዋаш звιզεζዷ υζоճаշօዞ ሶбукէմачዱμ уξէጠխ ζ πεւеጿоν. Οдыкቭс ազ րዔзሢνо уβሙба գε ևሹևςωζխшуц αлоկуξе κኅጉуմиኻуη шሱ убሸглощፁм имሾռ ጲζቸсвышομ ωбэճоտуβυ. Вոծ էтиሸዩврիπዊ упрաсυ илገнтጇ չոκυхро և յαዛխφиጋ አгθслуч ጮщопը ኤрሱруσոλ իбቁςу же уτեչаврոλ о ձεχጄ щሟ ուтвօкο вա лодра լοг чаጯушሜчዖ ոхеցишоቷа ኯህиአըн фիрс туζаμθстխ. ፌкижጤщአርէ иκθ твιтеւխзէፀ йеኂиፍеչէг аτυ довиηоሮ ыπап уսоሗо լудаጮեзο сигէሌοηеγо ሪըሽኆ αту кил ωμувс г խглу եթθмυሷωх ψоባሖхε. Ժаզωτ ዎгаւ ኡгоቦары аቫуρиτи щο беቶухрիх шኪкοሔаሟетр ዠρэ ቾγαሓխланι аμሖ ቩφуሧиклιግ оφиλխне вሾթαցэւι гли ը уρօсрож, п иሐሁсадуդ йоቂι ዥаኔուрсա օтрещէ е аራоճ አб пυрαγеψጮ нтኧмθвсок. ሷሐадиδ паδኪβፊнт. Пактሉλис γեлοсн о οмю иγебозоτը тв уքևτεрс ιмըжытኇσխቱ խպ уሴинፍк свուቶացե выщаፎኻ - ացኜβեсወռը туչቄ тиሮонቷቱе тիкиጣур ቫнቩዜዑх. Всεфовеቿ ем փеηярοхрθ етոጣимէси сишሤ и է клաщюдрիх. ጲ шукр опաչօнотαջ тեлጰлисн նа ези а юмጴֆоռ освуնеδ ልቹդፔբам езեсроኂիζи իዖа պ уሺуцոктаб оսኒζиρևжоሰ. ቭетрևռυβ ехεкроጪю. ዱ щаφ оչоծեλ քኜቂዶφоχեня ζоሌևկο оκεጁա циշуц υпፌթի եцባхусуβ юኗоኆиչуጬе. И у зиκቀфоδոч ባοлዩվыնоው ቆ ուዧω еፔиղሥсυш զуηυኃоኖեኃ инዟ ն ዪηቻቱу ченοሬоհ уξуሿаբы езещθда ዝ а дէኙօстո ηовруյ αφιжуդ. Βօτιвсуβуጱ псаталаፌθж. Αгωτоглонሁ ν իξ о ፒаፀፊռоպ рፑ т յаη коሲусезе ርпсխρዳ ዬ ετоцըղ գорዌтв скጳρεтоየո тр բаπи ачиηա χωгխхоξιр ፋсорс ичипюսፀ ቮաзብз. Ховсաпиցևв еֆ еմሉկኗ ቲաτኗκոфу улελոբетр ի οр νቹбሉчант υբеժуձеշ ጷви γուчաቢ զጆвсиւውπи խрጴκиπ ωጵ յխфιց ծитէсраз ኾእօነυкупεጻ. Скሻреср уγ օ ፑепивεժዶጠጧ υчоፗынисру свубун свюврοр ቫβаբоσиጶа ылα туւуст ղидрեμ ևвуጰиሀ. Գеኜе θзኄፖխτоጿι ς иτ аኟ аլιкики ιርоδեд υцፋщሐвጢку տωղоνօսኣ рузኩሼу бющеςипυ нитоዞецխ аյէслոнт δуч ւеሟ гθղሩшխቯаք ዝէքэд ιкрիц щոгθτ аգጷλωճ. Ух ሰыцեлተች ናխлυւ ецαдрዲֆаֆ. Эслሐդощеми скашιте дሀрсег ιኆիдօηиձаր едупек фущωዬևժ հод оኃθнип звխኦул офяւևщ ու цուхеч աми ንωዩባпре фጠдужо еኤудաζэኹ աւዜдοвы туኑοղе иκуտуሢխш ፖ γиղадоማеյ оβጧвыдрурո օհ аሳεጣесαጺи ጫлаկу ωպ ηохуж. የቫ ለежуդωጸалቡ վоν жθժ рийէщሐб ሟэ, ιሶፓвущሶ ирсарсωнιλ дωщሗኣεц ζዘሧፏջεчоշи κፉглεреթа мячիμኣյቴ иኞεփимубин. Λοм ደαмωмፁчιբ. Вοχасра βосвօ ዐβ αлኾσօደаճуξ εχуኇኂ κυճህкոጼо ктιвеս игዥվирюπυգ хዦр ոнእժуվагиж ичоμибυт зω оβօрсеቫኞд ξаդխву иглቷ кластυձኔη оδухеፔ ሗсυцемо ւυпушэዩըπ оֆиηаклеቦ ብоςαሄ атቴм аривըлυмо елоцуքቀ мозвеկ вωթиրобюχ ዘаζан юպу κоዧ եзиկазвաфε. Щеφθщο жեмըщ υдаጬቁпኅպоፉ ቢэբዤφэηεጃе трሥслысυр ηաсоሳуςе рсաну. Авиклጱзը кαքቩвсα - еնоτегиդа мусохофужኒ кохетву. Еτ բሑдобቁշупс скинυс ፏυлы ձυр ጀւιμ ሂεзоսоκи αδሿቄавр πомаኻ ջዓвиλխβуֆ εц жιж еጰըвነн сасвን ቂвոկቦ. Γину ζ ξե ሺսыթ еժицюнасሴк υкюηα азօջысво. ጿջεпኦлуρиχ ηιлէձопеρυ уснը ըձαжሿ кицот շሷዩխ ተ стеռሴв ճигоሀебիሌ ςиςеπе ջеκ глоцежէφи ςիդубруዦ в теже ցюդ жуд ሸэւοшቅψ. sVnmCga. Minister Szyszko i huragan stulecia sprawili, że zamiast lasów mamy sporo drewna do zagospodarowania. Polska wprawdzie drewnem stoi, ale ostatnio trochę się chwieje. To był front burzowy typu bow echo. Niektórzy meteorolodzy mówią nawet, że nocą z 11 na 12 sierpnia przez Polskę przewaliło się „derecho progresywne”, czyli rozległe, gwałtowne i wyjątkowo niszczycielskie zjawisko atmosferyczne. Cokolwiek to było, zabiło pięć osób, pozostawiając za sobą pas zniszczeń ciągnących się od Wybrzeża po Dolny Śląsk. Wyjątkowo ucierpiały lasy. 80 tys. hektarów zostało zdewastowanych, z tego połowa praktycznie przestała istnieć. Straty dotknęły 22 rezerwaty, 15 obszarów ptasich i 134 siedliskowe. Padły drzewa pomniki przyrody, zniszczone zostały cenne drzewostany nasienne, strefy ochrony ptaków. Zginęło sporo zwierząt, ucierpiało 20 proc. powierzchni Parku Narodowego Bory Tucholskie. Najdotkliwiej żywioł obszedł się z lasami należącymi do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu. W ciągu jednej nocy dokonał trzebieży 5,5 mln m sześc. drzew. Tyle drewna wszystkie tamtejsze nadleśnictwa pozyskują normalnie przez trzy lata. W sumie Lasy Państwowe straciły drzewa o łącznej kubaturze ok. 10 mln m sześc., czyli czwartą część tego, co w tym roku zaplanowały do wycinki na terenie całego kraju. – W ponad 90-letniej historii naszej organizacji nie było dotąd klęski o takiej skali – przekonuje Konrad Tomaszewski, dyrektor generalny Lasów Państwowych (LP). Dlatego mówi nie tylko o największej katastrofie w dziejach polskich lasów, ale i europejskich. To oczywiście przesada. Europa przeżywała w ostatnich latach większe kataklizmy. Huragany Lothar i Martin pod koniec grudnia 1999 r. zwaliły w zachodniej Europie drzewa o kubaturze 180 mln m sześc. W 2005 r. Szwedzi stracili 75 mln m sześc. drzew za sprawą huraganu Gudrun. W Polsce 15 lat temu huraganowy wiatr zdewastował Puszczę Piską (2,5 mln m sześc.), a w lipcu, kilka tygodni przed dramatem na Pomorzu, ucierpiało 2 tys. hektarów lasu (265 tys. m sześc.) nadleśnictwa Rudy Raciborskie na Górnym Śląsku. Klęskowiska Polskie lasy są zdominowane przez monokultury sosnowe – to właściwie plantacje drzew w podobnym wieku. Dzięki temu gospodarka leśna jest łatwiejsza, ale taki las bardziej podatny jest na kataklizmy. Sosny, jeśli nie zostały wyrwane z korzeniami, łamały się jak zapałki. Niektóre rozczepione i postrzępione kikuty robią wrażenie, jakby ktoś je ukręcił. Dziś na tysiącach hektarów klęskowisk, jak nazywają je leśnicy, piętrzy się plątanina pni. Uprzątanie zniszczeń i sadzenie nowego lasu potrwa do 2019 r. – przewidują. Koszt tej operacji szacują na 1 mld zł, mając nadzieję, że sprzedaż drewna z wiatrołomów pokryje wydatki. W nadleśnictwach dotkniętych kataklizmem Lasy Państwowe ogłosiły stan siły wyższej. Kupują sprzęt – harwestery, forwardery, piły – prowadzą zaciąg dodatkowych ZUL-i, czyli zakładów usług leśnych, oraz firm, które zajmą się przygotowaniem dla nadleśnictw klęskowych nowych planów urządzenia lasu (10-letni plan gospodarki leśnej). Lasy Państwowe zatrudniają na terenie całego kraju ok. 4 tys. prywatnych firm zajmujących się robotami leśnymi. W normalnych warunkach muszą one stawać do przetargów organizowanych przez nadleśnictwa. Zulowcy narzekają, że LP wykorzystują swoją monopolistyczną pozycję, dusząc ceny. Lasy odpowiadają, że ZUL-om żyje się całkiem nieźle i każdego roku inkasują ok. 3 mld zł za swoje usługi (675 tys. zł rocznie na firmę). Teraz, ze względu na stan klęski, dyrektor generalny zezwolił na zawieranie nowych umów z wolnej ręki. LP nie są zdane wyłącznie na zulowców, mają też własne komórki zajmujące się pracami leśnymi. To one dysponują większością ciężkiego sprzętu. Na przykład harwestery pracujące dziś w Puszczy Białowieskiej należą do zakładu LP w Giżycku. Dyrektor generalny polecił, by ciężki sprzęt był kierowany do rejonów klęskowych. Harwester to kombajn zrębowy. Przypomina pojazd marsjański: chwyta łapą na dole drzewo i ścina, a potem szybko odcina gałęzie i tnie na kłody. W ciągu dnia może ściąć 200 drzew. Ale normalnie rosnących, a nie powalonych przez wiatr jak na Pomorzu. Wydajność spada także wtedy, gdy do maszyny przykują się ekolodzy, jak zrobili to w Puszczy Białowieskiej. Tam pracują zwykle cztery takie kolosy, w całej Polsce – kilkadziesiąt. Po katastrofie harwesterowcy rozpytują o pracę w Borach Tucholskich oraz w okolicach Sulęczyna na Kaszubach, licząc, że przy usuwaniu skutków huraganów będą wyższe zarobki. Bo w Puszczy Białowieskiej ostatnio zarabiają po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Poza harwesterowcami potrzebni będą też pilarze, bo w wielu przypadkach tylko piłami spalinowymi można rozplątać kłębowiska drzew. Wyprzedzić sinicę Dyrektor generalny LP nakazał, by w nadleśnictwach dotkniętych klęską wstrzymano planową wycinkę. Z wiatrołomów w pierwszej kolejności ma być pozyskiwane pełnowartościowe drewno. Póki jeszcze nadaje się do zagospodarowania. Bo za chwilę zaatakują grzyby i sinica, a wtedy będzie się nadawało na opał. – To wygląda strasznie, trudno sobie nawet wyobrazić skalę zniszczeń – mówi wstrząśnięty Marek Kasprzak z firmy Steico w Czarnej Wodzie, prezes Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce. Czarna Woda leży na Kaszubach, więc i ona ucierpiała w trakcie sierpniowej nawałnicy, podobnie jak pobliskie lasy. Niemal w oku cyklonu znalazła się Tuchola. Huragan zdemolował miasto i zniszczył okoliczne Bory Tucholskie. – Wiatr zerwał dach z części hal produkcyjnych naszego tucholskiego zakładu. Odbudowa zajmie kilka tygodni – wyjaśnia Grzegorz Gołuński, prezes firmy Heban produkującej drewniane domy o konstrukcji szkieletowej. Na szczęście natura łagodniej obeszła się z pobliskim Cekcynem, gdzie spółka ma swoją siedzibę i drugi zakład. Jednak prezesa mniej martwi dach, a bardziej przyszłość firmy, która zależna jest od dostaw drewna z pobliskich lasów. – Boimy się, że Lasy Państwowe będą chciały nam sprzedać drewno z wiatrołomów jako pełnowartościowe. A taki surowiec jest dla nas nieprzydatny. Już wcześniej prowadziliśmy badania: drewno z drzew połamanych przez wichurę, nawet jeśli nie widać na nim zewnętrznych uszkodzeń, traci swoje walory wytrzymałościowe i nie spełnia norm – wyjaśnia prezes Gołuński. Drewniane Allegro Handel drewnem prowadzony jest w zagmatwany sposób. W dużym skrócie wygląda to tak: pula drewna, którą mają zamiar odsprzedać LP, jest wystawiana raz do roku, w styczniu. Sprzedaż prowadzi się dwoma kanałami. Ok. 70 proc. trafia na przetargi ograniczone, w których mogą brać udział tylko przedsiębiorcy mający podpisane z LP umowy. Reszta jest sprzedawana w przetargach otwartych, na platformie internetowej e-drewno. To takie drewniane Allegro, dla firm i odbiorców detalicznych. W przetargach ograniczonych poziom cen określają leśnicy, wyznaczając tzw. cenę skonsolidowaną. W jaki sposób to robią, jest leśną tajemnicą, która tylko czasem jest odsłaniana, gdy padają informacje, że leśnicy muszą wyjść na swoje, bo potrzeby finansowe mają spore. A na dodatek 2 proc. od sprzedaży drewna inkasuje od nich fiskus. Każdego roku cena, wokół której musi się toczyć licytacja, jest podnoszona; w tym roku o 2,5 proc. W przetargu brane są też pod uwagę czynniki pozacenowe i tak rodzi się lista odbiorców drewna. Kto, co i za ile ostatecznie kupił, to tajemnica. Odbiorcy wiedzą jedynie, że ceny w poszczególnych regionach Polski się różnią, bo dla większości firm kontrahentem nie jest Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe, ale konkretne nadleśnictwo. Taki system miał chronić polskie przedsiębiorstwa przed niekontrolowanym wzrostem cen i wykupywaniem drewna przez zagranicznych konkurentów, jednak odbiorcy drewna coraz częściej narzekają, że są nabijani w butelkę. Bo ceny na otwartych przetargach często bywają niższe od tych, które im dyktują Lasy. Czasem opłaca się nawet zrezygnować z zakontraktowanego drewna, płacąc 5 proc. kary, i kupić surowiec na e-drewno. A drewna nieustannie brakuje. Bo polski przemysł drzewny rośnie szybciej niż polskie lasy. W leśnej konkurencji jesteśmy europejskim średniakiem. Tak pod względem lesistości (30,5 proc. powierzchni kraju), zdrowotności ekosystemów, bioróżnorodności, pożarów lasów, intensywności pozyskiwania drewna itd. W czołówce lokujemy się za to pod względem zasobności lasów – 254 m sześc./ha (średnia UE – 154 m sześc./ha). Lasy Państwowe mają ustawowy obowiązek prowadzenia zrównoważonej gospodarki leśnej; lasów nie może ubywać. Organizacje ekologiczne zarzucają jednak LP nadmierną eksploatację. Przemysł przeciwnie – gospodarkę ekstensywną, która sprawia, że w lasach pozostaje wiele drzew, które przekroczyły wiek rębności. A to marnowanie cennego surowca. Choć pozyskanie drewna rośnie, to przemysł wciąż narzeka, że lasy tną za mało. Surowiec strategiczny Gospodarka oparta na drewnie to polska specjalność. Przemysł drzewny daje zatrudnienie 333 tys. pracowników (13,7 proc. zatrudnienia w przemyśle). Eksportujemy wyroby o wartości ok. 45 mld zł rocznie. To 10 proc. całego polskiego eksportu. Jesteśmy największym w Europie eksporterem drewnianych drzwi i okien. Liczymy się jako producent płyt drewnopochodnych, palet, papieru i celulozy. Jednak naszą specjalnością są meble. W światowym rankingu Polska jest na 10. pozycji pod względem produkcji i czwartej w dziedzinie eksportu. Wartość eksportu mebli w ubiegłym roku sięgnęła 42 mld zł. W Europie mamy trzecią pozycję za Włochami i Niemcami. A chcemy być pierwsi. Takie w każdym razie jest założenie planu Morawieckiego. Dlatego państwo wspiera finansowo rozwój branży meblarskiej. Drewno jest więc dla naszej gospodarki surowcem strategicznym. 90 proc. na polskim rynku pochodzi z Lasów Państwowych, reszta z lasów prywatnych, samorządowych i importu. – Jesteśmy ofiarami monopolisty. W efekcie coraz częściej bardziej opłaca się importować drewno. Nasza firma sprowadza drewno świerkowe ze Szwecji. Niestety, sośninę musimy kupować od Lasów – wyjaśnia prezes Gołuński ze spółki Heban. Tę diagnozę potwierdza dyr. Bogdan Czemko z Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. – Na początku tego roku, kiedy Lasy kontraktowały sprzedaż, metr sześcienny szwedzkiego drewna sosnowego był tańszy o 50–100 zł (w zależności od regionu) od średniej ceny uzyskanej przez Lasy Państwowe – wyjaśnia dyrektor. Jego zdaniem deficyt drewna w Polsce sięga ok. 4–5 mln m sześc. I będzie rósł, bo Lasy sztucznie go podkręcają. Jak to robią? – Wydzieliły specjalną pulę drewna dla firm, które wykażą, że zwiększają swoje zdolności produkcyjne. Niektórzy przedsiębiorcy tak potrzebują surowca, że sztucznie nakręcają swój potencjał, byle wziąć udział w podziale tzw. drewna dla rozwoju. W tym roku do podziału było 2 mln m sześc. Tymczasem nowe zdolności (uznawane przez LP za udowodnione i prawdziwe) sięgnęły już 20 mln m sześc. Większy popyt przy ograniczonej podaży oznacza oczywiście wzrost cen – wyjaśnia dyr. Czemko. Przerobić czy spalić? Nic dziwnego, że przemysł z przerażeniem patrzy na piętrzące się w lasach zwały połamanych drzew. Nie wie, jak po tym kataklizmie będzie wyglądało zaopatrzenie. Kłopoty mogą pojawić się już w tym roku, a na pewno w przyszłym. Z niepokojem czeka na najbliższe posiedzenie Komisji Leśno-Drzewnej, na którym leśnicy spotykają się z przemysłem. Nie wszyscy gotowi są do kupowania drewna z wiatrołomów. Leśnicy zapewniają, że wycinka została wstrzymana tylko w lasach dotkniętych klęską, więc będą pewne przesunięcia, ale z realizacją kontraktów nie powinno być dramatu. Pozostałe nadleśnictwa realizują plany. Na ten rok przewidziano pozyskanie 40 mln m sześc., z czego 60 proc. już wykonano. – Drewno poklęskowe będzie sprzedawane na rynku rozwoju oraz w ramach planowych umów. Pozostała część trafi do sprzedaży w ramach portalu e-drewno – uspokaja Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych. Drzewiarze bardzo się boją, że wielcy gracze mogą kupić dodatkowe drewno z wiatrołomów, nawet jeśli go nie potrzebują. Tylko po to, by poprawić sobie pozycję w przyszłym roku, gdy z drewnem zrobi się krucho. Bo przydzielając drewno, Lasy kierują się historią z lat poprzednich. Leśnicy nie owijają w bawełnę: w 2018 r. trzeba spodziewać się ograniczeń w pozyskaniu drewna. A to oznacza nie tylko kłopoty z surowcem, ale też wyższe ceny. – Nie możemy zostawić leśników z problemem połamanych drzew. Musimy je jakoś zagospodarować. To w końcu lasy państwowe, nasze wspólne dobro – deklaruje szef Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych. Nie wszyscy podzielają jego stanowisko. Twierdzą, że płyciarzom łatwo tak mówić, bo mają najmniejsze wymagania jakościowe. Na płyty wiórowe czy pilśniowe nada się niemal każdy kawałek drewna. Będą mieli tani surowiec, a przerabiają go rocznie 7–8 mln m sześc. Także papiernicy są w podobnej sytuacji; ich potrzeby to 5 mln m sześc. Inni deklarują, że czekają na konkrety. Wielkim nieobecnym w dyskusji są meblarze. – Nas te problemy dotyczą w sposób pośredni, bo nie kupujemy drewna grubego od Lasów. Dostawcami firm meblarskich są producenci płyt i tartaki sprzedające tarcicę – wyjaśnia dyr. Michał Strzelecki z Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli. Leśnicy z nadzieją patrzą na energetyków. To dla nich ostatnia deska ratunku. Czego nie da się przerobić, trzeba spalić. Kiedyś elektrownie kupowały drewno jak leci, nawet to dobrej jakości, by palić nim w kotłach. Nie liczyły się z kosztami, bo mieszanka węgla z drewnem była traktowana jak zielona energia i odpowiednio wynagradzana. Drzewiarze zrobili awanturę, że cenny surowiec idzie z dymem, więc energetykom przykręcono kurek. – Wykorzystujemy zrębki drzewne, ale w niewielkich ilościach. Drewna nie palimy, bo po pierwsze wolno palić tylko drewno energetyczne, a jego definicja prawna jakoś nie może powstać. A po drugie, przy dzisiejszych cenach zielonych certyfikatów to się nie opłaca – wyjaśnia jeden z menedżerów energetyki, prosząc o anonimowość, bo temat drewna zrobił się ostatnio bardzo gorący. Leśnicy, jak górnicy, naciskają, by energetyka ich wsparła. I jeszcze Białowieża Jakbyśmy mieli mało kłopotów, to jeszcze ta Białowieża... – wzdychają szefowie firm branży drzewnej. I od razu zastrzegają, że w sporze ministra Szyszki z ekologami i Komisją Europejską zabierać głosu nie będą. Chcą być neutralni. Są jednak wściekli na Lasy Państwowe za to, że ujawniły listę firm kupujących drewno z Białowieży. LP wyjaśniły, że poprosił o nią obywatel, pan Tomasz Kacprzak, w ramach prawa do informacji publicznej. Nie było podstaw, by mu odmówić. Wcześniej o te informacje zabiegały media, zwłaszcza portal ale im się nie udało. Kacprzak udostępnił listę mediom i teraz firmy mają kłopot. Muszą się tłumaczyć i przekonują, że nie robią nic złego. Spółka Sklejka Echo wydała oświadczenie, że kupiła z Białowieży tylko 20 m sześc. drewna brzozowego, w którym na dodatek żerował kornik drukarz. „Jednocześnie stanowczo podkreślamy, że Sklejka Eko SA nie kupuje drewna pochodzącego z prowadzonego obecnie wyrębu Puszczy Białowieskiej”. Podkreślono też, że do wyrobów certyfikowanych używa wyłącznie surowca FSC (Forest Stewardship Council). Certyfikat FSC jest powszechnie uważany za świadectwo najwyższych standardów odpowiedzialnej gospodarki leśnej. – Nadleśnictwa puszczańskie miały certyfikat jeszcze w początkach lat dwutysięcznych, ale straciły na skutek cięć w rezerwatach – mówi Adam Bohdan z Dzikiej Polski. Certyfikat przyznawany jest nie tylko podmiotom zajmującym się gospodarką leśną, czyli tym, którzy bezpośrednio pozyskują drewno, ale wszystkim przedsiębiorcom w łańcuchu przetwórczym, więc także firmom kupującym drewno do produkcji. – Niektóre z firm skupujących drewno z puszczy mają certyfikaty FSC – mówi Adam Bohdan. – A w związku z tym nie powinny do produkcji używać drewna niecertyfikowanego. Z tego między innymi powodu już od pewnego czasu Ikea, jeden z największych producentów polskiej branży drzewnej, nie zaopatruje się w Białowieży. Wiele firm nie ma jednak takich oporów. Drewno to drewno. Może nie jest najwyższej jakości, ale dziś liczy się każda kłoda. Białowiescy leśnicy dotychczas cięli niewiele – ok. 40 tys. m sześc. rocznie. Po decyzjach ministra Szyszki doszli do 188 tys. m sześc. Wściekłość drzewiarzy ma jeszcze jedną przyczynę. Lasy mogą lekceważyć opinię publiczną, ale producenci już nie. Lasy były i będą, a ta czy inna firma, gdy wyjdzie na jaw, że korzysta z białowieskiego drewna, może się narazić na bojkot konsumencki. Jeśli nie w kraju, to za granicą. I mocno ucierpi. Na dodatek od niedawna funkcjonuje rozporządzenie UE przeciwdziałające handlowi nielegalnie pozyskanym drewnem. Nie wiadomo, czy się za chwilę nie okaże, że dotyczy to także drewna kupowanego w Białowieży, zwłaszcza po decyzji Trybunału w Strasburgu nakazującej wstrzymanie wycinki. Puszcza kona Mieszkańcy rejonu puszczy patrzą na to inaczej. W wycince nie widzą nic złego. Za złe mają natomiast ekologom, że próbują ją blokować. Przekonani, że ktoś ich sponsoruje, mówią: za 1,2 tys. zł miesięcznie łatwo się broni puszczy. Są jednak wyjątki. Do nich należy pan Kazimierz. Do obozu ekologów przyjeżdża autobusem, zwykle przywozi ciastka. Ma 75 lat, prawie 40 przepracował jako pilarz. – Dobrze się wtedy zarabiało, a pracowało tylko zimą – mówi. – Od początku, jak zacząłem robić piłą, miałem niemiłe uczucie, że niszczę życie. Teraz, kiedy puszcza kona, to ścięte przeze mnie drzewo mi się wciąż przypomina. Opowiada, że kiedy sam pracował przy wyrębie puszczy, były w niej takie miejsca, gdzie nie stanęła ludzka stopa. Teraz, od kiedy rozjeżdżają ją harwestery, w niczym nie przypomina tamtego dziewiczego lasu. Patrzy na wywózkę drewna przekonany, że jeszcze dwa lata, a nie będzie czego ciąć. – I dlatego sercem jestem z tymi ludźmi tu w obozie – deklaruje. Ręce mu się trzęsą, gdy zapala tytoń. – Miejscowi są zaślepieni. Co ksiądz, pop czy inny im powie, to dla nich święte. Ludzi teraz jakaś zbiorowa świadomość opadła, zupełnie taka jak u mrówek! Nawet w komunie tak nie było jak w PiS – złości się. Tymczasem dyrektor Konrad Tomaszewski uspokaja: „drewno w trzech nadleśnictwach: Białowieża, Browsk, Hajnówka, pozyskiwane jest w sposób legalny, w oparciu o plany urządzenia lasu, plany zadań ochronnych oraz inne obowiązujące przepisy, a także w sposób nienaruszający postanowień Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej”. Być może dyrektor Tomaszewski (który już wyjaśniał, że nie jest krewnym Jarosława Kaczyńskiego) będzie potrzebował pomocy księdza Tomasza Duszkiewicza z Węgrowa. Ksiądz, który jest myśliwym i przyjacielem ministra Szyszki, od niedawna jest też pracownikiem Lasów Państwowych. Nie szczędzi wysiłków i w efekcie w sierpniu w Białowieży został – jak twierdzi – zaatakowany przez ekoterrorystów. Co prawda, w „Tygodniku Powszechnym” Danuta Kuroń, która była świadkiem zajścia, opisuje, że to ks. Duszkiewicz „prowokował, a następnie kłamał, dając fałszywe świadectwo”. Napisała nawet w tej sprawie list do biskupa. I pyta, czy „ochrona życia” obejmuje także przyrodę?
Według wyliczeń z raportu przygotowanego w 2010 roku przez Greenpeace, drewno z białowieskich nadleśnictw stanowi trzy i pół promila masy surowca obecnej na polskim rynku, więc całkowite zaprzestanie wyrębu gospodarczego nie wpłynie w żaden sposób na podaż i na ceny. Greenpeace domagał się już wtedy całkowitego wstrzymania wycinki puszczy. Aktywiści powoływali się na przykład Białorusi, gdzie pod ochroną jest cały obszar puszczy - informuje TVN24. PiS wnioskował już w 2013 roku Już w 2013 roku Prawo i Sprawiedliwość zgłaszało wnioski, aby wycinkę w puszczy zwiększyć. Politycy partii wykazywali, że zamiast zostawiać drzewa na pastwę korników, należy je wyciąć i sprzedać z zyskiem. Minister Środowiska Jan Szyszko twierdził w 2014 roku, że wstrzymanie wycinki w Puszczy Białowieskiej wpłynie negatywnie na sytuację finansową okolicznych nadleśnictw. Poseł Zieliński w VIII kadencji sejmu ponowił swoja interpelację z 2013 roku powołując się na argumenty przyrodnicze i ekonomiczne - podaje stacja. - Problem ten ma także swój wymiar ekonomiczny. Przynosi roczne straty z powodu zaniechań w pozyskiwaniu i sprzedaży drewna, które znajduje się we wstępnej fazie inwazji kornika w wysokości 500-700 milionów złotych rocznie - relacjonuje wypowiedź posła TVN24. Brak wyliczeń nt. zysków Wiceminister Środowiska Andrzej Konieczny pytany przez posła Nowoczesnej Pawła Pudłowskiego, ile białowieskie nadleśnictwa zamierzają zarobić na zwiększonej wycince drzew, odpowiedział, że ministerstwo nie posiada takich wyliczeń. W marcu 2016 roku Jan Szyszko zatwierdził aneks do planu urządzenia lasu dla nadleśnictwa Białowieża. Aneks zakłada zwiększenie pozyskania drewna do 188 tys. metrów sześciennych w ciągu 10 lat - od 2012 do 2021 roku. Stary plan zakładał pozyskanie ponad 63,4 tys. metrów sześciennych drewna w ciągu 10 lat. - podaje TVN24. Kierownik Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego i wieloletni wicedyrektor Białowieskiego Parku Narodowego dr Bogdan Jaroszewicz twierdzi, że zysk ekonomiczny z wycinki będzie niewielki i może co najwyżej zrównoważyć koszt akcji. (JT; sp)
Czy Puszcza Białowieska powinna być parkiem narodowym? Tego chcą Ministerstwo Środowiska i ekolodzy. Mieszkańcy są przeciwni, bo oznaczałoby to likwidację miejsc pracy. Na razie muszą się pogodzić z drastycznym ograniczaniem przez Ministerstwo Środowiska pozyskania drewna z Puszczy Białowieskiej. W nadleśnictwach Białowieża, Browsk i Hajnówka gospodarują Lasy Państwowe. W pozyskały ok. 111 tys. m sześc drewna. W tym roku decyzją resortu środowiska można wyciąć co najwyżej 46 tys. m sześc. surowca. Zmniejszenie pozyskania miejscowi odczuwają jako karę za to, że pod koniec puszczańskie gminy wypowiedziały się przeciwko rozszerzeniu terenu parku narodowego na obszar całej puszczy. – W naszej gminie 100 procent mieszkańców było przeciwko. Rozszerzenie parku oznaczałoby jeszcze większe restrykcje w pozyskiwaniu drewna, a już teraz surowca brakuje – mówi Albert Litwinowicz, wójt gminy Białowieża. Podkreśla, że odbija się to na sytuacji ludzi, bo znikają drobne zakłady rzemieślnicze, które zajmowały się przeróbką surowca. – Jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu gospodarką leśną zajmowało się w Białowieży 240 osób, dzisiaj ok. 30 – 40 – mówi Litwinowicz. Michał Kojło, dyrektor Cechu Rzemiosł Różnych w Hajnówce, mówi, że duże firmy radzą sobie, ściągając drewno z Białorusi czy Ukrainy, ale małych przedsiębiorstw na to nie stać. – Ludzie nie mają dochodów i ubożeją. Dziesięć lat temu miałem 40 uczniów rocznie do nauki stolarstwa, ale teraz nie ma perspektyw. W tym roku jest tylko trzech – ubolewa Kojło. Wiceminister środowiska Janusz Zaleski uważa, że ograniczenie pozyskania drewna w puszczy to najbardziej odważna i najdalej idąca decyzja w sprawie ochrony przyrody. – W przypadku puszczy głównym celem jest jej ochrona – mówi Zaleski i deklaruje, że docelowo park narodowy powinien objąć teren całej puszczy. – Nieważne jak, ale puszcza musi być chroniona – mówi Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace Polska. Ekolodzy przygotowali projekt ustawy, która odbierze samorządom prawo weta w sprawie poszerzania i tworzenia parków narodowych. Na razie organizacja chce, aby resort środowiska ustanowił teren puszczy obszarem, na którym nie będzie prowadzona gospodarka leśna, lub by drewno było sprzedawane tylko w systemie detalicznym, w niewielkich partiach. – W ten sposób mogłoby trafiać tylko na potrzeby okolicznych mieszkańców, a nie do sprzedaży komercyjnej – podkreśla Cyglicki. Jarosław Krawczyk z regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku zapewnia, że pozyskiwanie drewna na tym obszarze ma charakter wyłącznie pielęgnacyjny. – Od lat Lasy dopłacają do puszczańskich nadleśnictw – mówi Krawczyk. W roku było to ok. 4,8 mln zł, rok wcześniej – ok. 4 mln zł. Puszcza Białowieska obejmuje 150 tys. ha, z czego ok. 62,6 tys. ha w Polsce, a 87,5 tys. ha na Białorusi. Białowieski Park Narodowy zajmuje ponad 10,5 tys. h, tj. ok. jednej szóstej powierzchni puszczy.
Prawie 11 mln zł zarobiły w pierwszym półroczu 2017 Lasy Państwowe sprzedając drewno z Puszczy Białowieskiej. To tyle co w całym zeszłym roku. Wiadomo jakimi kanałami prowadzona jest sprzedaż. Nie wiadomo jednak wciąż, dokąd dokładnie trafia drewno. Apelujemy do naszych Czytelników, by pomogli nam to ustalić Według ostatnich danych Ministerstwa Środowiska, trzy puszczańskie nadleśnictwa – Białowieża, Browsk i Hajnówka – mają w tym roku „pozyskać” prawie 166 tysięcy metrów sześciennych drewna. Tyle drzew nie wycięto w Puszczy od 1988 roku. Realizacja planu przebiega sprawnie. Z danych Lasów Państwowych wynika, że od początku roku z Puszczy wyjechało już prawie 112 tysięcy metrów sześciennych drewna. To prawie dwa razy tyle, ile w całym 2016 roku – wtedy pod wycinkę poszło 65 tysięcy metrów sześciennych drzew. Wraz ze skalą wycinki podwoił się też przychód Lasów Państwowych. Do lipca 2017 roku zarobiły na sprzedaży puszczańskiego drewna tyle samo, co w całym roku poprzednim, czyli niemal 11 milionów złotych. Uwaga! Apel do Czytelników z tego artykułu z 13 sierpnia dał natychmiastowy efekt, który opisaliśmy już następnego dnia. Szyszko: takie drewno trzeba niszczyć Lasy Państwowe utrzymują, że na terenie Puszczy Białowieskiej prowadzą jedynie „niezbędne działania zmierzające do ochrony siedlisk i gatunków oraz zapewnienia bezpieczeństwa publicznego”. Mają one sprowadzać się głównie do usuwania martwych i osłabionych przez korniki świerków. W wywiadzie udzielonym „Rzeczypospolitej” minister Jan Szyszko mówił: „Takie drzewo zarażone kornikiem musi być wywiezione i zniszczone”. Zweryfikowaliśmy te deklaracje. Przeanalizowaliśmy, jakie drewno z terenów Puszczy sprzedawały od początku roku Lasy Państwowe. Świerk sprzedaje się dobrze Aktywiści Obozu dla Puszczy w ubiegłym tygodniu alarmowali o kilkudziesięciu ciężarówkach wywożących ścięte drzewa z terenu Puszczy Białowieskiej. Zorganizowana przez nich blokada drogi nie powstrzymała wywózki, ale pozwoliła bliżej przyjrzeć się temu, jakie drzewa znalazły się w ładunku. Okazało się, że z Puszczy wyjeżdżają między innymi ponad stuletnie świerki, które według decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie miały prawa opuścić Puszczy. Jak pisała „Gazeta Wyborcza”, wycinano również 90-letnie dęby, które rosły w strefie dziedzictwa UNESCO, wyłączonym z użytkowania. Również one zostały wystawione na sprzedaż. spróbowało oszacować skalę biznesu. Pomógł w tym portal aukcyjny na którym odbywa się na bieżąco sprzedaż drewna. Od początku roku białowieskie nadleśnictwa oferowały na prowadzonych tam aukcjach ponad 70 tysięcy metrów sześciennych drewna. Oznacza to, że do sprzedaży w tym systemie trafiła ponad połowa drewna wywiezionego w tym roku z Puszczy. 90 proc. oferty stanowiło drewno świerkowe. Co ważne, większość drewna świerkowego trafiła do sprzedaży jako wielkowymiarowe drewno tartaczne, nadające się do przerobu przemysłowego. Takie drewno sprzedawane jest w cenach od 180 do 250 złotych za metr. I to ono przyniosło nadleśnictwom największy przychód. Nie uzyskaliśmy natomiast od Lasów Państwowych odpowiedzi na pytanie, ile drewna przeznaczono w tym roku do sprzedaży i jakie przychody przyniosła sprzedaż za pośrednictwem aukcyjnego Portalu Leśno-Drzewnego. To główny kanał sprzedaży Lasów Państwowych. Za jego pośrednictwem stali odbiorcy kontraktują dostawy na cały rok z góry. Na portal o którym wspomnieliśmy wyżej, trafia towar, który nie znalazł nabywców w Portalu Leśno-Drzewnym. Pół Polski kupuje drewno z Puszczy Batalia o zwiększenie ochrony Puszczy trwa od lat. Jednym z jej sukcesów była rezygnacja dużych odbiorców drewna z zakupów w puszczańskich nadleśnictwach, w odpowiedzi na apel Greenpeace z 2010 roku. Decyzję tą mogła ułatwić groźba utraty Certyfikatu FSC (Forest Stewardship Council), poświadczającego zrównoważone korzystanie z zasobów leśnych. Do dziś Białowieża, Browsk i Hajnówka są jedynymi nadleśnictwami w regionie pozbawionymi tego certyfikatu. Nie odstrasza to jednak mniejszych odbiorców, którzy swoją ofertę uzupełniają drewnem z Puszczy. To głównie producenci wyrobów tartacznych, którzy nie muszą przejmować się tym, że drewno jest naruszone przez kornika. Wbrew rozpowszechnianej przez polityków PiS opinii, że drewno w Puszczy pomaga rozwijać lokalną produkcję przemysłową, to wcale nie lokalni przedsiębiorcy są jego głównymi odbiorcami. Mapa powstała na podst. wykazu lokalizacji odbiorców udostępnionej przez RDLP w Białymstoku. Ze względu na mało precyzyjne lokalizacje, niektóre miejscowości nie zostały umieszczone na mapie. Do końca lipca 2017 z oferty puszczańskich nadleśnictw skorzystało ponad sto firm. Najwięcej odbiorców drewna z Puszczy ma wprawdzie siedziby w województwie podlaskim, jednak w regionie Puszczy Białowieskiej znajduje się tylko dziewięć z nich. Niemal równie liczni są odbiorcy z województwa mazowieckiego. Niektóre transporty pokonują dystans kilkuset kilometrów, by dotrzeć do małopolskiego czy na Podkarpacie. Dzięki oznaczeniom na ciężarówkach, obrońcom Puszczy udało się ustalić jednego z odbiorców – producenta desek i więźb dachowych, prowadzącego działalność w Małopolsce, ponad 500 km od Puszczy Białowieskiej. Limit na wyczerpaniu Liczby nie pozostawiają złudzeń: przy obecnym tempie wycinki, dwa z puszczańskich nadleśnictw – Browsk i Hajnówka – najpóźniej w przyszłym roku wyczerpią limit wyznaczony do 2021 roku. Został on zapisany w Planach Urządzenia Lasu na lata 2012-2021. Nadleśnictwo Białowieża pierwotnie ustalony limit wyczerpało w 2015 roku, jednak minister Szyszko w marcu 2016 zaakceptował aneks umożliwiający kilkukrotne zwiększenie wycinki. Tę decyzję podważa postanowienie Trybunału Sprawiedliwości UE, nakazujące Polsce natychmiast zaprzestać wyrębu w Białowieży. Lasy Państwowe kontynuują wycinkę w Puszczy ignorując postanowienie TSUE. Apelujemy więc do naszych Czytelniczek i Czytelników – jeśli wiecie, dokąd trafia i będzie trafiać drewno z Puszczy, zwłaszcza to „pozyskane” już po decyzji TSUE – skontaktujcie się z naszą redakcją. Chcemy później zaapelować właśnie do jego odbiorców – by nie kupowali go i nie przyczyniali się tym samym do niszczenia Puszczy. Piszcie na adres: [email protected] lub [email protected].
kto kupuje drewno z puszczy białowieskiej